- 20 dag mąki
- 3 żółtka
- szczyptę soli
- 3 - 4 łyżki gęstej śmietany (ja dałam 3)
- 1 płaską łyżeczkę proszku do pieczenia
- 1 łyżkę spirytusu lub octu
- 50 dag tłuszczu do smażenia (sprawdza się zarówno tradycyjny ostatkowy smalec jak i lżejszy olej, dodanie octu lub spirytusu gwarantuje, że tłuszcz nie będzie wsiąkał w ciasto)
- cukier puder do posypania
Mąkę należy zmieszać ze śmietaną, zrobić zagłębienie, dodać żółtka, sól i proszek i wyrobić ciasto na jednolitą masę. Wydawać się może (mnie się wydało :) że ciasta jest mało, ale trzeba je bardzo cienko rozwałkować, więc wystarczy na spory talerz faworków. Przepis podawał, by wycinać je nożem lub radełkiem na paski szerokości 3 i długości 15 cm, ale ja zrobiłam mniejsze i cieńsze. W środku robimy nacięcie na długość ok. 1/3 wstążeczki i przewijamy przez nie ciasto. Warto też omieść je pędzelkiem z mąki, by się nie przypalała podczas smażenia. Smażymy w głębokim, dobrze rozgrzanym tłuszczu - trzeba się dobrze uwijać, bo faworki są gotowe błyskawicznie. Błyskawicznie też znikają z talerza :)
![]() |
Tak wyglądały moje faworki przed upieczeniem... |
![]() |
...a tak przed zniknięciem:) |
Przed chwilą znalazłam przepis, w którym wśród składników jest też półsłodkie wino, ale zarazem cukier (zwykły i waniliowy). Ja do ciasta nie dodałam cukru, wystarczył ten do posypania, w ten sposób moje faworki nie były zapychające, ale to wino... hmm... może pokuszę się o jakąś wariację i modyfikację?