O tym, by w tak upalne dni dowieźć do Rozembarku lody, mowy nie ma. Ale narzekać też nie ma co, w końcu od czego jest czerwiec :) Trzeba sobie zatem poradzić na miejscu, przy okazji robiąc remanent w piwnicy... Nie wiem, jak będzie z przetwórstwem owocowym w tym roku, bo jak na razie prym w ogrodzie wiodą sarny - oczywiście, wdzięczne i cudne stworzenia, niestety zostawiające spustoszenie w truskawkach i krzakach malin - ale na wypadek, gdyby zostawiły mi choć trochę owoców, przeglądam resztki zeszłorocznych zapasów, co by nowym ewentualnym zrobić miejsce. Jest więc galaretka malinowa jeszcze - na sorbet idealna. Wyprzątam zatem słoiki, i czekając aż mój autorski recyklingowy sorbet zamarznie idę do ogrodu sprawdzić przeciwsarnowe obwarowania, z nadzieją na choć kilka świeżych truskawek :)
 |
W sam raz na 30-stopniowe popołudnie :) |
Sorbet malinowo - jabłkowy stworzyłam tak:
- 3/4 szkl. gęstego soku albo galaretki malinowej
- 2 jabłka
- sok z połówki cytryny
- gałązka mięty
- w wersji de luxe kieliszek nalewki - tym razem dodałam rozembarkową ratafię
Całość zmiksowałam blenderem i mroziłam ok. 3 godziny , miksując jeszcze od czasu do czasu. Orzeźwia super, a sarny nie przepadają :)