piątek, 17 maja 2013

Kropka...

Zarzekałam się, że kot jest nie mój, tylko chłopaków. Wkurzałam się, że co rano wpadała do łóżka i darła mnie za włosy pozbawiając możliwości przełączania telefonu na szybernastą drzemkę. Złościłam się, że zawsze chwilę po tym, jak dała się obłaskawić i nawet udało nam się wspólnie zdrzemnąć, szczerzyła do mnie zęby i pazury. Denerwowało mnie, że wpadała na stół, kiedy się odwracałam. Ostatnio robiąc porządek w zdjęciach pousuwałam większość tych, na których była, bo wiecznie się wierciła i prawie na wszystkich zamiast niej była tylko rozmyta czarna...Kropka. A teraz, kiedy po kilku dniach poszukiwań wiemy, że Kropki spacer do drogi okazał się pierwszym i ostatnim, nie mogę sobie znaleźć miejsca. I wkurzam się właściwie bez sensu, bo co może dać narzekanie na tych, co sobie z naszej wiejskiej drogi zrobili autostradę...I zastanawiam się, czy koty, zwłaszcza te czarne, muszą chodzić zawsze swoimi drogami... I próbuję choć zdjęcie wyostrzyć na pamiątkę. Koniec. Kropka.




3 komentarze:

  1. smutno... ale na pocieszenie napisze Ci, ze takie jak ona maja 9 zyc... i spadaja n 4 lapy... zawsze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem jak to się przeżywa, doświadczyliśmy tego...

    OdpowiedzUsuń