czwartek, 29 marca 2012

Wiosna w BN

Taki mamy zwyczaj, że lubimy zaglądać w Beskid Niski początkiem kolejnych pór roku. Zajrzeliśmy i w ostatni weekend, pierwszy wiosenny, w nasze ulubione okolice Wołowca i Nieznajowej. Gdy maszerowaliśmy sobotnim popołudniem, krajobraz wyglądał jeszcze na jesienny bardziej niż wiosenny, tym bardziej więc w powrotnej drodze zadałam sobie trudu, by poszukać oznak wiosny. No i znalazłam:

Tak naprawdę pierwszy był motyl cytrynek, ale umknął nim zdążyłam
 pstryknąć mu fotkę, na szczęście kwiatek uciekł znad rzeki...
...a nawet pojawiło się ich więcej :)

W zeschłej trawie buszują już jaszczurki...

...a żaby wykorzystują do działania wszelkie możliwe kałuże:)

Jeszcze rzut oka na dolinę, mało wiosenną, ale niemniej urokliwą ...

...i młody przychówek u pana Janka z minami mówiącymi:
 kto by stąd wyjeżdżał :)

ps. Apropo żab: pan Janek objawił nam wieść o nowym stawie zorganizowanym przed Nieznajową przy pomocy sprzętu ciężkiego przez MPN - bo w Beskidzie za mało żab jest. No i oczywiście, żaby pojawiły się wszędzie, tylko nie tam :))

piątek, 23 marca 2012

Słoneczne placuszki kukurydziane

Początek wiosny ma to do siebie, a właściwie ja mam do siebie na początku wiosny to, że każdą wolną chwilę spędzam na powietrzu. Prace działkowe co prawda dopiero raczkują (ale trawnik już zgrabiony z pozostałości  jesieni i zimy, zioła przycięte, szczypiorek odnaleziony), ale za to wychodzę ciągle na werandę i obmyślam strategię: co, gdzie, kiedy i w jakiej kolejności siać, sadzić, porządkować:) A że strategia wymaga czasu, na gotowanie czasu jakby mniej. Wtedy można zrobić placuszki kukurydziane:


Proste i wiosenne :)
Potrzebujemy:
- dużą cebulę
- 2 łyżki masła lub oliwy
- puszkę kukurydzy
- 30 dag mąki
-150 ml mleka
- 4 jajka
- natkę pietruszki
- sól i pieprz (najlepiej ziołowy)
- olej do smażenia



Cebulę pokrojoną w kosteczkę podsmażamy na maśle lub oliwie. Jajka roztrzepujemy z mlekiem i mąką, dodajemy cebulę, kukurydzę i natkę (według przepisu łyżkę, ja siekam cały pęczek:). Doprawiamy a następnie szybciutko smażymy placuszki. Do tego sos czosnkowy na bazie jogurtu greckiego... i można wracać na werandę obmyślać wiosenne strategie :)

niedziela, 11 marca 2012

Pochwała brokuła - akt 2

Zachęceni wczorajszym słońcem i pierwszym obiadem na werandzie (w ciepłych polarkach, z kubkami gorącego kapuśniaku w dłoniach, ale się liczy;) zaprosiliśmy na dziś gości na małą ustawkę z Wiosną, przemknął nam nawet nieśmiały pomysł na pierwsze w sezonie ognisko... Wiosna jednak wystawiła nas do wiatru (i to konkretnego) a poza tym sypnęła deszczem, śniegiem i gradem... W marcu jak w garncu... W spotkaniu to jednak nie przeszkodziło, a wiosenne zielenie zamiast za oknem pojawiły się na półmisku. Oczywiście za sprawą brokułów. A że zaguzdrałam się z obiadem i pieczeniem niezawodnych jabłkowych ciasteczek (o których pisałam tutaj), w zastępstwie sałatki uciekłam się do równie pysznego i niemniej efektownego sposobu na brokuły:

Zdrowo i kolorowo :)

Wystarczy całe różyczki brokułów poukładać na półmisku na przemian z jajkami pokrojonymi w ćwiartki i pomidorami w ósemki, i polać kleksami majonezu z dodatkiem jogurtu naturalnego. Do tego pieprz ziołowy dla smaku, a dla ozdoby kukurydza i zielona natka. Proste i skuteczne :)  Smakowało dużym, mniejszym i całkiem maleńkim też :)

niedziela, 4 marca 2012

Biegam bo lubię!

W czwartek, w trójkowej audycji o tym tytule usłyszałam, że osoby, które na zimę zawiesiły bieganie, mogą już  wskakiwać w stroje wyjściowe i ruszać truchtem na poszukiwanie wiosny. Poczułam się zatem w obowiązku. Przyznaję - walczyłam do południa, ale wreszcie uznałam, że faktycznie czas zamienić leniuchowanie w łóżku z gazetą na energetyczną przebieżkę do lasu. W lesie co prawda jeszcze zima - odczuły ją zarówno dłonie, bo pobiegłam bez rękawiczek, jak i nogi - bo buty do biegania niezbyt chciały się trzymać na ścieżce, która przy dzisiejszym jednostopniowym - ale jednak - mrozie, zamieniła się w coś w rodzaju toru bobslejowego. Ale było warto. Zamieniłam ścieżkę na slalom stylem dowolnym między drzewami, z dumą stwierdziłam, że moja kondycja po zimie ma się całkiem nieźle, a dotleniłam się tak, że czułam się jak po dobrej lampce szampana :) Aż się nie chciało wracać. Postanowiłam zatem sprawdzić, czy skoro w zacienionym lesie chowa się jeszcze zima, to może chociaż przed ogrzewanym południowym słońcem domem znajdę jakieś oznaki wiosny. I znalazłam! Nieśmiało co prawda, ale z pełną determinacją zaczęły się budzić... hmm... no właśnie - co to się budzić zaczęło? Pamiętam, że tulipany sadziłam przy werandzie, ale co pod orzechem? Chyba krokusy, ale przekonamy się myślę już niedługo!

Wiosenna straż przednia :)

sobota, 3 marca 2012

Bigosowa alternatywa

...czyli jeszcze zimowo treściwie,
 ale już wiosennie bardziej warzywnie :)


Przepis nazywa to danie bigosem cebulowym. Ja natomiast, w pełni aprobując przepis, nie do końca godzę się z nazwą, bo skoro wszystkich składników jest tyle samo, to czemu wyróżniać którykolwiek? Moja wieś rodzinna, której herbem jest cebula rosnąca na tykach, pewnie właśnie czyni ze mnie persona non grata, jednak pozostanę przy równouprawnieniu :) Dlatego też nie będę wyróżniać nawet ogórka, którego kwaśny smak właśnie według mnie czyni z tego dania bigosową alternatywę. A jej składniki, która w przepisowej mierze wynosi 0,5 kg, to:

- cebula
- kiełbasa lub chudy boczek
- marchewka
- ogórki kiszone
- pieczarki
- do tego 2 łyżki przecieru pomidorowego, olej do smażenia, sól i pieprz.

Wszystkie wymienione składniki kroimy w kostkę. Podsmażamy najpierw mięsko (my jesteśmy ogólnie mięsożerni, więc lubimy dania z kiełbaską, ale myślę, że można ją zastąpić np. kurczakiem, wtedy na pewno bigos będzie łagodniejszy, a i wersja bezmięsna powinna smakować ciekawie;). Potem oddzielnie smażymy cebulę, dodajemy pieczarki i w następnej kolejności marchewkę, ogórki i przecier pomidorowy. Na końcu łączymy z mięsem. Dusimy ok. 25 minut - ja sprawdzałam gotowość po miękkości marchewki;) Tym razem faktycznie nie eksperymentowałam z przyprawami, gdyż same składniki nadają jej ciekawy smak, ograniczyłam się tylko do przepisowych soli i pieprzu. Po pracowitym dniu - chyba Wiosna faktycznie nadchodzi, bo nawet okna umyliśmy - smakowało nam bardzo :)