sobota, 4 lutego 2012

Święto odmrożenia :)

Zmagania z mrozem trwały prawie tydzień... ja utknęłam (bezpiecznie i sympatycznie co prawda, ale jednak utknęłam) u rodziców, bo przy temperaturze niższej niż -20 oddałam walkowerem walkę o odpalenie samochodu, woda w domu zamarzła we wtorek... Kampania odmrażania, w ramach której żywota dokonała moja suszarka do włosów, odkopany został kawałek fundamentu, rury przykryte pierzyną, a nasze nowe płytki w łazience naznaczone okrągłym wycięciem, wreszcie zakończyła się sukcesem :) Wczoraj późnym wieczorem ruszyła zimna woda, dziś rano termometr wskazywał jedynie -16, w południe wróciły na podwórko ptaki, które ostatni tydzień spędziły na emigracji  w głębi lasu, a po południu - poprzedzona całonocną włodkową batalią z opalarką w ręku - zwycięstwem zakończyła się ostatnia bitwa - o ciepłą wodę :) dziś zatem święto w Rozembarku. Święto Odmrożenia:) Tak, wiem, że jedna sikorka, dwie sójki i dzięcioł wiosny nie czynią, zima się wcale nie skończyła, i że mróz nadal dwucyfrowy, ale płynąca woda, gorący kominek i leniwa sobota to wystarczające powody do świętowania. Atmosferę podgrzała jeszcze gorąca zupa z soczewicy, na mrozy w sam raz :)

...gorrrący toast za gorrrącą wodę :)

Trochę trudno mi odtworzyć przepis, bo była to akcja improwizowana, ale było to mniej więcej tak: soczewicę (ok. 3 szklanki) namoczyłam wczoraj, dziś zagotowałam ją z liściem laurowym, odrobiną soli, kminku i ziela angielskiego. Dodałam zeszklone na oliwie 3 cebule i 4 ząbki czosnku, a następnie dorzuciłam starte na tarce 3 marchewki, pietruszkę i kawałek selera oraz 3 ziemniaki pokrojone w kostkę. Na koniec dodałam przecier pomidorowy. Przyprawiłam sosem sojowym, curry, ostrą papryką, pieprzem ziołowym i cayenne. I suszoną natką pietruszki - na świeżą jeszcze trochę chyba musimy poczekać :)

PS. Jak święto to święto - postanowiliśmy uczcić je testowym kieliszkiem ratafii :) no i teraz musimy trenować cierpliwość, by pozwolić jej leżakować jeszcze przepisowy miesiąc :)

4 komentarze:

  1. Trzymajcie się cieplutko! Prognozy są optymistyczne mróz ma zelżeć. Zupa soczewicowa to świetny patent na chłody. My póki co rozgrzewamy się zupą cebulową. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dociu! Wiedziałam, że masz lekkie pióro (co jak co, ale wspólne "dzieło literackie" o Warzycach na koncie mamy), a wpis ten jest tylko tego dowodem. Czyta się super! Całuski cium cium w oba policzki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. PS. A kiedy Ty się po tym Orleanie szwendała, co?

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki dziewczyny za ciepluchne słowa:) grunt, że w serduchach gorąco, prawda?
    ps. Hosiu, a naleśniki a la raclette w Orleanie były miłym dodatkiem do wymiany młodzieżowej we Francyi parę lat temu, której miałam przyjemność i obowiązek być opiekunką :)

    OdpowiedzUsuń