poniedziałek, 4 czerwca 2012

Tea time :)

Zapasy na zimę u progu lata :)
Nie mogę dojść do ładu z księżycem - według jednego kalendarza pełnia to czas ogrodowego odpoczynku, inny każe ścinać zioła... Idąc na kompromis - ponieważ czas, gdy księżyca przybywa generalnie ziołom służy - przecinkę uskuteczniałam przez ostatnie dni aż do wczoraj, dziś odpoczywam... Suszą się pierwsze partie melisy i mięty dwojakiej - tej tradycyjnej i tej z posmakiem cytrynowym. Będą w sam raz solo i w mieszankach - w tym roku zamierzam spróbować też ziołowo - owocowych. No i bez mi nie dał przejść obok siebie obojętnie, więc pachnie w całym domu schnąc na zimową herbatkę, świetną na smak, aromat i na gardło :)


A skoro już o bzie mowa, to obowiązkowy czas spróbować kwiaty czarnego bzu w cieście naleśnikowym. Ja zrobiłam tradycyjne ciasto na słodkie naleśniki, takie właściwie bez przepisu,  posługując się głównie miarą "na oko":

Do herbaty albo i do kawy :)
- 2 szklanki mleka,
- szklanka gazowanej wody mineralnej
- jajko
- trochę (2 - 3 łyżki) oleju
- 2 łyżki cukru i cukier waniliowy
- mąki "ile zabierze", czyli pewno ok. 2 szklanek :) po czym zamoczyłam kiście kwiatków i opiekłam z obu stron. Pycha!



4 komentarze:

  1. Docia, to żeś mnie tym przepisem zadziwiła! skąd w ogóle taki pomysł? pozdrawiam całuski cium cium

    OdpowiedzUsuń
  2. A widzisz! powiem Ci, że ja takie użycie bzu pierwszy raz widziałam parę lat temu u Makłowicza, ale jakoś nie było bzu albo czasu... a w Rozembarku i bez i nawet czas :) pozdrawiam i czekam na wieści z nowego lokum :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. :) odwiedź mnie wreszcie to się załapiesz, póki bez kwitnie :)

      Usuń